Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tajemnicze Ludwikowice Kłodzkie

Damian Bednarz
Fotopolska.eu
Początki osadnictwa w Ludwikowicach Kłodzkich datowane jest na pierwszą połowę XIV wieku. Ciekawostką jest jednak fakt, że późniejsze prace ziemne, pozwoliły odkryć rzymskie monety datowane na II wiek p.n.e. Może to świadczyć o tym , że przez teren wsi prowadzony był trakt handlowy. Po śmierci ostatniego męskiego potomka rodu von Donynów dobra noworudzkie przeszły w ręce von Stillfrieda, małżonka Anny von Donyn. Po wojnie 30-letniej baron von Stillfried utracił część dóbr ponieważ poparł protestantów. Panorama Kłodzka

Podzielona wieś

W 1631 r. w Ludwikowicach mieszkało 23 gospodarzy płacących podatki kościelne, a większą posiadłość miał tu F. Thamm. Około roku 1765 wieś dzieliła się na trzy części: barona von Larischa, barona von Stillfrieda oraz wolne sędziostwo. Miejscowość szybko się rozwijała, do czego przyczyniło się powstanie kolonii i przysiółków. Wynikało to z rozkwitu tkactwa chałupniczego w okolicy, a także otwierania kolejnych kopalń węgla. Rozwój górnictwa i tkactwa spowodował bardzo szybki rozkwit Ludwikowic w pierwszej połowie XIX wieku, ale przyczynił się też do podziału wsi pomiędzy różnych właścicieli. W 1825 roku miejscowość składała się aż z sześciu części. Były to głównie kolonie poza właściwą wsią. W części hr. von Magnisa było 47 domów, kościół, szkoła katolicka, browar, bielnik i trzy młyny wodne. Poważnie rozwinęło się tkactwo chałupnicze, bowiem pracowały 64 krosna bawełniane i 52 lniane. Pod koniec XIX wieku do rozwoju wsi przyczyniła się linia kolejowa na trasie Wałbrzych - Nowa Ruda. Miejscowość cały czas rozkwitała, chociaż miała swój tragiczny moment. W 1930 roku doszło tu do katastrofy w kopalnii „Wenceslaus”, w której zginęło aż 151 górników. Po tym wydarzeniu kopalnię zamknięto. Uruchomiono ją dopiero w 1939 roku. Warto wiedzieć, że kilka lat przed katastrofą, była ona najnowocześniejszą w całym rejonie Nowej Rudy. Wybuch II wojny światowej przyniósł Ludwikowicom Kłodzkim tajemnicę, którą na swoich barkach dźwigali węgierscy i czescy Żydzi.

Tajemnice II wojny światowej

Okres II wojny światowej pełen jest wielkich tajemnic, niedomówień i legend. Tak też jest z Ludwikowicami Kłodzkimi. A wiadomym jest, że tam, gdzie pojawiają się tajemnice, rodzą się też wielkie legendy. Jedna z nich mówi o tym, że na terenie miejscowości hitlerowcy zakopali swoje skarby. Czy jest to prawdą? Szczerze mówiąc wątpimy. Pewnym jest, że w tamtym okresie w halach elektrowni, sortowni, magazynie materiałów sypkich i w części obiektu hotelowego, Niemcy założyli fabrykę amunicji „Molker - Welke”. Wchodziła ona w skład kombinatu chemicznego „Alfred-Nobel- Dynamit-AG”. Część produkowanego w niej dynamitu używano do budowy kompleksu „Riese”, który powstawał w Górach Sowich. Część badaczy twierdzi, że była to jedynie kooperacja tych dwóch jednostek, ale znajdą się też tacy, którzy mówią, że Miłków (dziś jest to ulica Ludwikowic Kłodzkich, kiedyś była to osobna wieś) należała do kompleksu „Riese”.

Dynamiczny rozwój tego miejsca przypisywany jest na 1943 rok . Właśnie wtedy rozpoczęła się przebudowa fabryki, którą prowadziła jednostka paramilitarna Todt. Pracowali w niej więźniowie z obozu koncentracyjnego „Gross-Rosen”. Był to obóz filialny tego, który znajdował się w Rogoźnicy. Pierwszy obóz mógł pomieścić 600 więźniów, drugi zbudowany nieco później, już 1500 więźniów. Prowadzono także prace na zboczach Włodyki (682 m n.p.m.) i pobliskiej Gontowej (723 m n.p.m.). Zapewne przejścia podziemne pomiędzy tymi wzgórzami miały się łączyć. Choć tak naprawdę nigdy ich nie zbadano dogłębnie, więc nie wykluczonym jest, że budowę dokończono i już można poruszać się między nimi. Kluczem w tej sprawie ma być sztolnia „Wacław”, której niestety nie dało się jeszcze całkowicie zbadać.

Pewnie byłoby dużo łatwiej, gdyby żył naoczny świadek tamtych robót. Hitlerowcy byli jednak niezwykle skrupulatni w tej kwestii i nie pozostawiali przy życiu nikogo, kto miałby jakąkolwiek wiedzę w tej sprawie. Więźniów prawdopodobnie zabito i zasypano w jednym z szybów. W swojej książce „Ziemia Kłodzka. Kod sztuki, wody życia, sanktuaria, zamki, skalne osobowości” Marek Perzyński opisuje zeznania mieszkanki Ludwikowic Kłodzkich, która przytacza opowieść pewnej Niemki. Według jej relacji wszystkich Żydów pracujących w Ludwikowicach i Miłkowie zapędzono do wagonów, w których zamknięto ich czekając, aż poumierają z głodu. Okoliczni mieszkańcy słyszeli przeraźliwe jęki, jednak zakazano im się zbliżać w okolicę stacji. A wraz z ofiarami przepadła zapewne wiedza i wyjaśnienie tajemnicy Ludwikowic Kłodzkich.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowaruda.naszemiasto.pl Nasze Miasto